Opowiadanie Rozdział 4 Plaża zmartwychwstałych czyli brzegi odrodzenia

aicraft.art

Przemierzając drogę na plażę, otoczenie zdawało się być żywcem wyjęte z najpiękniejszych snów. Przechodząc przez bujny ogród, każdy krok na miękkiej trawie był jak dotyk natury. Kwiaty o nieznanych mi nazwach rozkwitały w pełni kolorów, a ich zapach mieszał się z morską bryzą. Liście drzew szumiały, tworząc melodię, która wydawała się witaniem w tym nowym świecie.

Park, który przecinałem, był pełen pięknych dźwięków. Ptaki śpiewały na gałęziach, a motyle tańczyły w powietrzu. Dzieci biegły przed nami, śmiejąc się i wskazując na każdy nowy element tego cudownego krajobrazu. Elara szła obok mnie, jej kroki były spokojne i pewne, jakby każdy dzień był dla niej gwarancją pokoju.

W końcu dotarliśmy na plażę, gdzie promienie słońca tańczyły na powierzchni morza, a piasek lśnił jak drobne diamenty. Na plaży zgromadziło się już trochę ludzi, wszyscy zwróceni w stronę horyzontu, gdzie na niebie pojawiały się niezwykłe światła. Plaża była spokojna, jakby sama natura wstrzymała oddech, czekając na to, co miało się wydarzyć.

Stałem na miękkim piasku, wpatrując się w horyzont, gdzie srebrzysta mgła powoli opadała na wodę. Wiatr niósł zapach soli i kwitnących kwiatów, a w oddali słychać było delikatny śpiew ptaków. To miejsce, które jeszcze niedawno wydawało mi się nierealne, teraz stawało się moim domem. Ale dziś nie chodziło o mnie. Dziś plaża miała przywitać nowego człowieka. Aro stał obok mnie, jego oczy błyszczały spokojem, który wciąż próbowałem w pełni zrozumieć.

– „Czujesz to?” – zapytał Aro, patrząc na mgłę. – „Energia zmienia się. To znak, że czas się zbliża.”Skinąłem głową, choć w mojej pamięci wciąż tkwiły obrazy mojego poprzedniego życia – dziewięćdziesiąt lat pełnych wzlotów i upadków, wojen i odkryć. Ale to, co działo się teraz, przekraczało wszystko, czego doświadczyłem.

Mgła unosząca się nad falami miała srebrzysty odcień, a światło, które zaczęło się w niej tlić, było hipnotyzujące. Wiedziałem, że to nie jest zwykłe zjawisko. To była emanacja tej samej tajemniczej energii, o której opowiadał Aro – energii twórczej, inteligentnej, która zdawała się przenikać całe to miejsce. Czułem, jakby otaczającą atmosferę dotykały niewidzialne ręce, pełne łagodności i obietnicy. Wiedza, jaką zgromadziłem do roku 2024, była bezradna wobec tej manifestacji. Fizyka, chemia, biologia – wszystko to stawało się niewystarczające w obliczu tajemnicy, która rozgrywała się przed moimi oczami. Czy to była inteligencja wyższa niż nasza, działanie sił, których nie potrafiliśmy pojąć?

Aro stał spokojny, z wyrazem głębokiego oczekiwania na twarzy. Zapytałem cicho, pełen wewnętrznego drżenia: – Co się dzieje?

– „To jest moment, w którym nasze życie łączy się i wzbogaca,” wyjaśnił Aro, nie odrywając wzroku od horyzontu. „To jest odrodzenie. Chwila, w której kolejna iskra świadomości powraca do naszego świata.

„Poczułem dziwne mrowienie, jakby każda komórka mojego ciała wibrowała w rezonansie z tym niezwykłym zjawiskiem. To był nowy początek, kolejny rozdział w istnieniu, które teraz wydawało się nie mieć granic.

– A więc tak wygląda zmartwychwstanie – wyszeptałem, bardziej do siebie niż do Aro.

Aro, nie spuszczając wzroku z mgły, odpowiedział spokojnie: – „Tak, Edwardzie. Ten proces potrwa jeszcze chwilę. Spójrz.”Wskazał na miejsce, gdzie srebrzysta mgła zaczęła gęstnieć i przybierać kształty. Na powierzchni wody zarysowała się sylwetka – najpierw niewyraźna, potem coraz bardziej konkretna. Wyglądało to tak, jakby z morskiej piany formowała się ludzka postać.

– „Cała społeczność przygotowuje się na jego powitanie,” wyjaśnił Aro, gdy pierwsi mieszkańcy zaczęli podchodzić bliżej, z ciekawością i wyczekiwaniem w oczach. „Nie wiemy, kim będzie. Mężczyzną, kobietą, dzieckiem… to nie ma znaczenia. Każde odrodzenie jest powodem do radości i przypomnieniem o nieskończonej możliwości istnienia.”Wśród zbliżających się postaci dostrzegłem znajomą twarz Elary, która prowadziła za ręce Iliana i Mirę. Ich oczy błyszczały ciekawością.

Nagle, z uformowanej z mgły postaci wyłonił się kształt mężczyzny. Był nagi, a jego ciało lśniło w blasku porannego słońca. Wyglądał na zdezorientowanego, rozglądając się wokół z wyrazem zdumienia na twarzy.

Aro uśmiechnął się łagodnie i ruszył w jego stronę. – „Witaj w domu,” powiedział ciepło.

Zaciekawiony, podszedłem bliżej. Coś w twarzy tego nowo przybyłego wydało mi się znajome. Jego rysy, choć zmęczone i zdezorientowane, budziły we mnie dziwne echo wspomnień z dawno minionego życia. Czy to możliwe…?

Gdy podszedłem bliżej, nowo przybyły spojrzał na mnie. W jego oczach malowało się kompletne zagubienie, ale przez ten chaos przebijała się iskra inteligencji, którą dobrze pamiętałem.– Kkewals? – wyszeptałem, nie wierząc własnym oczom.

„Pracowałeś… w Agencji na Domaniewskiej, prawda? Często schodziłeś na dół po kawę… pamiętam cię, byłeś jednym z niewielu którzy zawsze zamienili chociaż kilka słów ze zwykłym cieciem”

Twarz Kkewalsa wyrażała jak jego umysł gorączkowo łączył ulotne wspomnienia z tamtego życia. Teraz sobie przypomniał jak Edard stał wtedy na recepcji, pilnując wejścia.

Aro przyglądał się im z zainteresowaniem. Zdezorientowany Kkewals zmrużył oczy, próbując skupić wzrok na Edwardzie. – Taak pamiętam cie. Pracowałem… w wielu miejscach… dla tego nie mogłem sobie przypomnieć – Jego głos był ochrypły, pełen niepewności.

Podszedł do nas Aro i położył Kkewalsowi uspokajająco dłoń na ramieniu. – „Nie martw się. Wszystko ci wyjaśnimy. To jest Nowy Świat. Miejsce, gdzie choroba i śmierć nie mają już władzy.

„Twarz Kkewalsa wyrażała niedowierzanie i szok. Rozejrzał się po idyllicznej plaży, po spokojnych twarzach zgromadzonych ludzi, po niewiarygodnym blasku otaczającego go światła.– To… to niemożliwe – wyjąkał. – Ja… pamiętam samolot… katastrofę… lecieliśmy do Amazonii…– „Pamiętasz koniec pewnego etapu,” powiedział Aro z wyrozumiałością. „Teraz zaczyna się nowy.”

Edward skinął głową. – Chodź. Przygotowaliśmy dla ciebie miejsce do zamieszkania, będziesz mieszkać ze mną. Jest tam też przygotowane coś do jedzenia. Na miejscu odpowiemy na twoje pytania i posłuchamy twojej historii. Wiem, że to wszystko wydaje się szalone, ale… uwierz mi, z czasem zrozumiesz. Sam przez to przechodziłem, nie tak dawno temu.

Aro delikatnie poprowadził nagiego i wyraźnie zdezorientowanego Kkewalsa w stronę ścieżki prowadzącej w głąb idyllicznego krajobrazu. Kilku przechodzących mieszkańców obdarzyło Kkewalsa łagodnymi, pełnymi akceptacji spojrzeniami, jakby widok nowo przybyłego był dla nich czymś naturalnym.– „Spokojnie, Kkewalsie,” powiedział Aro z troską w głosie. „Ten świat jest inny, niż ten, który opuściłeś. Tu nie ma pośpiechu, nie ma strachu przed jutrem.

„Kkewals, wciąż oszołomiony i czując się niezwykle niekomfortowo ze swoją nagością, dał się poprowadzić. Jego wzrok wędrował po niezwykłych kwiatach, śpiewających ptakach i spokojnych twarzach mieszkańców. Burczało mu w brzuchu, przypominając o fizycznych potrzebach, które w natłoku emocji na chwilę zeszły na dalszy plan.– Gdzie… gdzie jesteśmy? – zapytał cicho, obejmując się ramionami, bardziej instynktownie niż z powodu zimna.

Edward szedł obok niego, starając się mówić spokojnie i rzeczowo. – To trudno wyjaśnić jednym zdaniem. Można powiedzieć, że jesteś w miejscu, gdzie życie trwa bez końca. Gdzie choroba i cierpienie nie istnieją.

– Bez końca? – Kkewals zatrzymał się, patrząc na Edwarda z niedowierzaniem, a jego wzrok mimowolnie powędrował ku swojej nagości. – To… to niemożliwe. A… ubrania?– „Wszystko w swoim czasie,” wtrącił Aro z łagodnym uśmiechem. „Ten świat dba o swoich mieszkańców. Zaraz będziemy na miejscu.”Edward spojrzał na Aro z wdzięcznością za jego wyczucie. – Pamiętam, jak sam byłem w szoku. To wymaga czasu, żeby to wszystko przyswoić. Ale jesteśmy tu, żeby ci pomóc.

Poprowadził Kkewalsa dalej ścieżką. – Widzisz ten park? Te domy w oddali? Zaraz tam pójdziemy.

Kkewals milczał, próbując przetrawić te informacje, a jednocześnie walcząc z uczuciem głodu i zażenowania swoją nagością. Jego umysł dziennikarza, zawsze sceptyczny i dociekliwy, teraz walczył z tym, co widziały jego oczy i czuło jego ciało.– A co z… moim poprzednim życiem? Moja praca… moi przyjaciele… rodzina…? – w jego głosie zabrzmiał smutek, a burczenie w brzuchu stało się jeszcze bardziej uporczywe.Edward westchnął cicho. – To trudne. Sam wszystkiego jeszcze nie poznałem. Wspomnienia pozostają, ale… tamten świat minął. Dla nas wszystkich. Ale tutaj… tutaj masz szansę na coś nowego. Na życie bez ograniczeń.

Aro zatrzymał się i spojrzał Kkewalsowi w oczy. – „Twoje doświadczenia, twoja wiedza… to wszystko jest cenne. Przynosisz ze sobą część tamtego świata, która może nas wzbogacić. Ale teraz jesteś tutaj. I twoje potrzeby są dla nas ważne

„Wskazał na niewielki, urokliwy budynek otoczony kwiatami. – „Tam znajdziemy wszystko, czego potrzebujesz na początek.

„Poprowadził Kkewalsa w stronę tego budynku, a Edward szedł obok, gotowy odpowiedzieć na pierwsze pytania, gdy tylko Kkewals poczuje się nieco bardziej komfortowo.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *