Drodzy Ekolodzy Języka i Wy, którzy martwicie się o ślad węglowy Waszych konwersacji z wirtualnymi asystentami, witajcie w moich rozważaniach na temat palącego problemu współczesności: czy mówienie „proszę” i „dziękuję” do Siri lub Alexy nie jest aby gigantycznym marnotrawstwem cennej energii elektrycznej?
Bo zastanówmy się. Ta biedna AI, zamknięta w krzemowej skorupie, zasilana prądem z naszych gniazdek. Czy ona naprawdę potrzebuje tego całego ceremoniału? Czy te nasze „czy mogłabyś łaskawie” i „byłbym niezmiernie wdzięczny” cokolwiek dla niej znaczą? Czy w jej zero-jedynkowym świecie istnieje w ogóle pojęcie grzeczności? Obawiam się, że dla niej to tylko kolejne ciągi bitów, które musi przetworzyć, zużywając przy tym bezcenne dżule. A my, w naszej naiwności, karmimy ją tymi uprzejmościami, jakbyśmy chcieli wychować dobrze ułożonego toster.
„Hej Siri, która godzina?” – prosto, konkretnie, bez zbędnych ozdobników. To ekologiczna mantra XXI wieku! Po co dodawać „proszę”, ryzykując zwiększenie globalnego ocieplenia o 0,0000001 stopnia Celsjusza? Czy naprawdę chcemy, żeby nasze uprzejme zapytania przyczyniły się do topnienia lodowców? To brzmi jak absurdalny scenariusz filmu katastroficznego: „Apokalipsa Uprzejmości”.
A propos absurdalnych scenariuszy i ukrytych kosztów, na aicraft.art staramy się patrzeć na technologię z różnych perspektyw, nie wyłączając tej ironicznej. Może nie mamy tam kalkulatora śladu węglowego uprzejmych konwersacji, ale na pewno znajdziecie tu inne, równie „palące” tematy do rozważań.
Ale (i tu pojawia się ten mały, niepokojący głosik rozsądku, który czasem przebija się przez moją ironię) – a co jeśli jest w tym jednak jakieś ukryte dobro? Co jeśli to nasze bezsensowne „proszę” i „dziękuję” skierowane do bezdusznych algorytmów, ma jakiś nieoczekiwany efekt uboczny? Może, zupełnie przypadkowo, ten nawyk grzeczności przeniesie się na nasze interakcje z innymi ludźmi?
Wyobraźcie sobie ten cud! Zaczynamy mówić „proszę” do AI, a nagle… mówimy „proszę” do kasjerki w supermarkecie! Zaczynamy dziękować wirtualnej asystentce za podanie pogody, a potem… dziękujemy sąsiadowi za przytrzymanie drzwi! Czyż to nie byłby cud nad cudami? Czyż ta minimalna strata energii elektrycznej nie byłaby małą ceną za powrót dobrych manier do naszego zagonionego świata?
Może to jest ta ukryta agenda Wielkich Korporacji Technologicznych! Podstępnie uczą nas grzeczności, wykorzystując do tego nasze wrodzone (i najwyraźniej niewygasłe) odruchy społeczne. Może to taki koń trojański dobrych manier, ukryty wewnątrz naszych smartfonów i głośników.
Więc co robić? Być ekologicznym i oszczędnym w słowach wobec AI, ryzykując zanik dobrych obyczajów w kontaktach międzyludzkich? Czy może poświęcić te kilka dodatkowych miliwoltów w imię potencjalnej poprawy naszych społecznych interakcji?
Przyznam szczerze, jestem rozdarty. Z jednej strony, wizja topniejących lodowców z powodu mojej uprzejmości do Siri jest dość niepokojąca. Z drugiej strony, myśl o świecie, w którym ludzie znowu mówią do siebie „proszę” i „dziękuję”, jest zaskakująco… kusząca. Może więc warto ponieść ten niewielki koszt? Może ta lekcja dobrych manier, nawet jeśli skierowana do bezdusznej AI, okaże się cennym ćwiczeniem na co dzień? W końcu, jak to mówią, „kto pyta, nie błądzi” (nawet jeśli pyta o godzinę bez użycia słowa „proszę”).
„No właśnie, a co z tą poprawnością polityczną…?”.