Święte Wojny na Fejsie i inne krucjaty lajków.

aicraft.art

A ten bohater znowu się bił o geopolitykę klocków, bo mu się wydawało, że Tata tak chciał.

Drodzy Wojownicy Światła (i Ciemności, z opcją premium na subskrypcję interpretacji boskich dekretów), uczestnicy globalnej dyskusji „Mój Tata powiedział, że mój klocek jest lepszy” (edycja 2025, z nowymi objawieniami na Snapchacie), witajcie ponownie w moim kąciku ironicznych westchnień nad kondycją współczesnych konfliktów. Bo tak sobie myślę, obserwując te nasze plemienne tańce wokół świętych relikwii i strategicznych surowców, że wszyscy jesteśmy trochę jak ten Jaś, który urządził sobie bójkę w piaskownicy, bo było mu się wydawało, że Tata mu na to pozwolił (a może nawet kazał?)

.Bo spójrzmy prawdzie w oczy. Niemal każdy naród ma swojego ulubionego przedstawiciela Wyższej Siły (lub ich całą drużynę), który w magiczny sposób pobłogosławił jego granice i zasoby naturalne. To takie „Nasz Bóg nam obiecał ten kawałek ziemi (i te złoża ropy)!”. Bronimy tych naszych duchowych i terytorialnych klocków z zapałem godnym lepszej sprawy, gotowi wysłać na front (oczywiście, wirtualny na razie) całe armie memów i interpretacji świętych tekstów.

I tak sobie wyobrażam tego Jasia, jak bohatersko okłada łopatką innego Jasia, który ośmielił się zakwestionować świętość jego zielonego klocka (który, umówmy się, leżał na strategicznie ważnym obszarze piaskownicy, a poza tym, Tata kiedyś coś o zielonym klocku wspomniał…). Wraca do domu z rozciętym kolanem i opowiada ojcu z dumą w głosie: „Tato! Wywalczyłem! Pokazałem mu, kto tu ma rację! Ten obszar geopolityczny klocków jest nasz, bo Ty mi go dałeś (a jemu chyba kazałeś oddać swój)!”.

A propos ojcowskich darów i walki o swoje (nawet jeśli to tylko plastikowy artefakt leżący na kluczowym szlaku handlowym), na aicraft.art staramy się przyglądać relacjom władzy i dziedzictwa, bez zbędnego patosu i z solidną dawką sarkazmu. Może nie mamy tu poradnika „Jak interpretować wolę Taty w kwestii klocków”, ale na pewno znajdziecie tu inne, równie „życiowe” analizy.

Ale tatuś Jasia nie wygląda na triumfatora. Wręcz przeciwnie, marszczy brwi. Dlaczego? Ano dlatego, że tatuś Jasia ma już swoje lata i wie, że życie to nie jest gra w „kto pierwszy ten lepszy” w piaskownicy, zwłaszcza gdy chodzi o tak poważne sprawy jak geopolityka klocków. Widzi, że Jaś, w swojej gorliwości obrońcy strategicznego terytorium, kompletnie zignorował fakt, że drugi Jaś też myślał, że Tata mu kazał ten klocek zabrać. Nie pomyślał, że może obaj chłopcy mają tylko mgliste wspomnienia z rozmowy z Tatą i dopisali do niej własne interpretacje.

Tatuś Jasia, w swojej ojcowskiej mądrości (która, jak wiemy z wielu religii, jest jedna i ta sama dla wszystkich, choć interpretowana na różne sposoby,), pewnie myśli sobie: „Synu, dlaczego nie zapytałeś? Dlaczego założyłeś, że znasz moją wolę w tej kwestii klocków? Czy nie nauczyłem cię, że czasem warto dopytać, żeby uniknąć niepotrzebnych bójek i rozczarowań? A co jeśli obaj źle zrozumieliście, o co mi chodziło z tymi klockami?”.

Bo widzicie, w tej alegorii Jaś to my – narody, z naszymi świętymi klockami-religiami i równie świętymi klockami-geopolityki. A tatuś? No cóż, tatuś to ten Jedyny Bóg, do którego tak ochoczo się odwołujemy, ale którego intencje interpretujemy na tak wiele sprzecznych sposobów, że aż trudno uwierzyć, że chodzi o tego samego Tatę. Jedni są przekonani, że Tata kazał im bronić swojego klocka do upadłego, inni – że Tata im kazał zabrać klocek sąsiada, bo tak jest sprawiedliwiej (oczywiście, z ich punktu widzenia).

A Tata, pewnie patrzy na nas z góry i myśli sobie: „Moje dzieci, czy naprawdę tak trudno wam zrozumieć, że chciałem tylko, żebyście się bawili razem? Gdzie wam przyszło do głowy, że komukolwiek kazałem bić się o te bezsensowne klocki? Przecież chodziło o wspólną zabawę i budowanie czegoś fajnego!”.

Ale my, podobnie jak Jaś, jesteśmy zbyt zajęci okładaniem się łopatkami w walce o geopolityczne klocki, przekonani o słuszności naszej interpretacji woli Taty, żeby usłyszeć ten prosty, ojcowski głos rozsądku. Zbyt jesteśmy pewni, że to nasza wersja „Tata tak chciał” jest tą jedyną i prawdziwą. A prawda jest taka, że może Tata nigdy nic takiego nie powiedział. A my tylko usłyszeliśmy to, co chcieliśmy usłyszeć. I przez to w piaskownicy leje się piasek i płyną łzy. Ale to już chyba temat na naprawdę poważną, rodzinną rozmowę. Jeśli tylko zechcemy posłuchać… i może zapytać, o co Tacie tak naprawdę chodziło z tymi klockami.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *